Już po wizycie w lesie, kosz pełen grzybów zbieranych wspólnymi siłami.
Śniadanie i obiad zjedzony na łonie natury... cisza, spokój, szum drzew i smutny odgłos odlatujących kluczem ptaków.
Taki wyjazd do lasu/parku to świetny moment na pokazanie (a może nawet nauczenie) dziecku co nieco :)
Można pokazać, gdzie mieszkają zwierzęta, szukać śladów dzika, sarenki, bądź innego zwierza. Opisywać drzewa, liście (do którego drzewa pasują), uczyć co jest większe a co mniejsze. Dobrą i nawet obowiązkową nauką w lesie jest lekcja na temat grzybów, tych jadalnych i tych trujących. Warto wytłumaczyć "na chłopski rozum", dlaczego niektóre grzyby się je, a niektórych jeść nie wolno. Chodzenie po mchu również może przysporzyć wiele radości i uświadomiła mi to moja córka. Wyobrażała sobie, że chodzi po wodzie, albo po błocie. Z jagód robiła Nam kanapki, a trzymając się patyka mówiła, że jest babuleńką :D
Jakbym mogła zapomnieć o włochatej gąsienicy, którą znalazła wędrowniczka Tosia. Zawołała mnie mówiąc, że "coś" znalazła, podeszłam i moim oczom ukazała się ta jakże piękna gąsieniczka i żeby przyjrzeć się jej z bliska jak i pokazać ten okaz tatusiowi "poprosiliśmy by weszła Nam na patyk" :D
I oto ona...
A tu nasze leśne zdobycze, część z nich została ugotowana, a część zaprawiona...
A tu grzybki w zalewie octowej, które robiłam po raz pierwszy w życiu :)
Już jutro pokażę Wam jakie cudeńka można wyczarować z patyków. W takim razie do jutra ;)