U Truskawek wielkie zmiany. Tośka chodzi do przedszkola! Moja "mała" córeczka wkroczyła w następny i nieunikniony etap życia. Pierwszy dzień "nauki" dla Antosi nie zaczął się wcale 1 września jak powinno teoretycznie być, lecz dopiero dnia ósmego . To wszystko za sprawą pewnego wstrętnego i dokuczającego... przeziębienia. Walka z nim była okrutna (:D), bezapelacyjnie wygrały domowe sposoby i sok z czarnego bzu (który już można zbierać i robić zapasy na czas choroby).
Pierwszy dzień w Tosiowej krainie przedszkola był bardzo przyjemny i dla mnie i dla niej. Nie było płaczu, szlochania i zgrzytania zębów, zamiast tego była radość i uśmiech na twarzy. Pożegnania nie przeciągaliśmy - buziak, powiedzenie sobie, że bardzo się kochamy i zapewnienie, że mama przyjedzie. Pomachała mi i zniknęła w sali... Ja wróciłam do domu i... zastałam głuchą ciszę. W pewnym momencie aż przerażającą :D. Przyzwyczaiłam się do odgłosu tupiących małych stópek i ciągłych pytań- Dlaczego?, Po co?, Jak?".
A tymczasem...
Korzystając z pogody i przeziębienia w ostatnich dniach, korzystałyśmy z uroków ogrodu. Postanowiłam, że nie będziemy siedzieć w taka piękna pogodę w domu i wzięłam zestaw kreatywny pod pachę i usiadłyśmy sobie na zielonej trawce.
Robiłyśmy różne cuda lecz największą frajdę zrobiły drzewka bibułkowo-farbkowe:)
Potrzebne przybory do ich wykonania :
- bibuła,
- nożyczki,
- klej,
- kartka z bloku technicznego,
- farbki,
- słomka
Zaczynamy. Drzemy na kawałeczki kolorowe bibuły. Klejem smarujemy po kartce w taki sposób by powstało Nam klejące koło. Strzępki bibuły przyklejamy do kratki i w ten sposób tworzy Nam się korona drzewa. Teraz czas na farbki. W miejscu gdzie ma być podstawa Naszego drzewa czyli pień, robimy kleksa z farby w kolorze jaki dzieciom przypadnie do gustu. Teraz zabieramy słomki w dłonie i rozmazujemy kleks dmuchając przez nie.
Nasza praca już gotowa.
Dostarczamy dziecku nowych wrażeń, ponieważ malować można na różne sposoby :)