Zrobiliśmy sobie przerwę na zbieranie liści i zabawę razem z nimi. Uśmiech od ucha do ucha i wspólna zabawa z naturą, pozwoliła mi poczuć sie znowu jak za dawnych lat ;D
Jednak przed wyjściem dałam dzisiaj Tosi pełną swobodę co do zabawy w pracowni. Najpierw robiła pizzę z plasteliny, ale gdy tylko zauważyła, że maluje farbami zaczęła trzepotać rzęsami, by dostać to co ja mam;D. Jej prace były niczym sztuka Picassa, z dumą pokazywała mi jej namalowane abstrakcyjnie zamki, koniki, aż tu nagle mówi do mnie, że namalowała dla mnie magiczny owoc. Nie mogłam uwierzyć to co zobaczyłam, pięknie namalowana magiczna gruszka;D
No i przyszedł czas na pokazanie efektu końcowego zwierzakowych wieszaków ;) Tosi biżuteria wreszcie będzie miała swoje miejsce. Nie będziemy musiały jej szukać po całym pokoju zgięte jak babcinki ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz